Zjedliśmy króliki. Wstałem i otrzepałem się.
R: Na mnie już chyba pora.
L: Dobra... Cześć...
Pobiegłem do lasu. Napotkałem 3 lisy.
R: Ile was jeszcze będzie co?!
Rzuciliśmy się sobie do gardeł.
L1L2L3: Piii!
L2: Wiejemy!
Byłem cały we krwi. Nie miałem co wracać... jeszcze by mnie
zobaczyli... Poszedłem się przejść. Kolejni napastnicy! Tym razem to
były 3, na moje oko, owczarki niemieckie. Walczyłem ale one były
silniejsze.
Obudziłem się w innym miejscu...
Zobaczyłem psa w czarnej płachcie. Widziałem tylko oczy
P (pies): Rico... hmm... Wielki Rico.
R: Zostawcie mnie!
P: Nie? *cichy śmiech*
Szarpałem się ale założyli mi na łapy metalowe bransolety i
łańcuchy. Nagle zobaczyłem że cegły do których przyczepione są łańcuchy
są obluzowane.
P: Jutro czeka cię kres... tak... *rechot*... KRES
Gdy się odwrócili wyszarpałem cegły i przeskoczyłem im nad głowami
po czym uciekłem. Padłem gdzieś w pobliżu domu mojego stada. Łańcuchy
jednak były ciężkie. Urwał mi się film. Obudziłem się w stadzie bez tych
okropnych łańcuchów.
L: Rico? Co się stało???
R: Li...ly? Lily?! Stado?!!!
L: Tak?
Chciałem biec ale Lily mnie złapała.
L: Co ty robisz?! co się dzieje?!
R: Nie możemy rozmawiać! Ja muszę uciekać! Inaczej będziecie w niebezpieczeństwie!
L: Ale...
R: A i Lily... Kocham cię!
Wybiegłem. Biegłem co sił. Znalazłem norę.
Tu już zostanę... Dopóki to się nie skończy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz